
„Czym
jest Cichoborek? Zwykłą wioską czy przestrzenią mityczną. Czy
obmywa go szary nurt literatury o polskiej prowincji, czy barwny –
lokalnego realizmu magicznego?”
pyta Eliza Kącka na łamach okładki zbioru opowiadań Stokłosy.
Cudnie powiedziane... Dla mnie bezsprzecznie przestrzenią mityczną
ubarwioną lokalnym realizmem magicznym. Wraz z każdym kolejnym
wersem, akapitem, stroną, otula niczym ciepły pled dając tak
potrzebne poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Przywołuje na myśl
beztroskie dzieciństwo spędzone w babcinym domu położonym na
peryferiach małego nadwiślańskiego miasteczka... Domu wypełnionym
aromatem ciasta drożdżowego i spalanych zimą drew w piecu
kaflowym, unoszącego się stukotu kół pociągów przejeżdżających
nieopodal przez stację kolejową i psich serenad staruszka Gucia,
zapachu piwoni i smaku orzechów oraz groszku cukrowego z babcinego
ogródka, czy podwórkowych zabaw w policjantów i złodziei.... To
moje wspomnienia wydobyte w magiczny sposób przez autorkę,
kołyszące do snu i dające wytchnienie.
Cichoborska
wieś, choć fikcyjna, zaprojektowana przez literacką wyobraźnię
autorki, mogłaby utożsamiać się z jedną z wielu realnie
istniejących. Niewielki punkt na mapie Polski... Dla jednych
przystanek końcowy, dla drugich być może prolog do czegoś
nowego... Życie skupiające się na prostych, powtarzalnych
czynnościach dnia codziennego. Kościół, jeden sklep spożywczy...,
stanowiące centrum życia cichoborkowian (religijnego i
towarzyskiego) urozmaicanego przez chrzty, śluby i pogrzeby, a także
sąsiedzkie ploteczki. Cichoborek Stokłosy to jednak nie siermiężna,
bezbarwna przestrzeń o prostych konturach. Przeciwnie, to przestrzeń
zbudowana w jakiś niewypowiedzianie piękny sposób,
wielokolorowa, wielowymiarowa, na swój sposób intrygująca. I choć
autorka wypełnia ją bohaterami typowymi, prostodusznymi, czasem
słabo wykształconymi, przywiązanymi do tradycji rodzinnych, to
jednak otulonymi trudno uchwytną aurą metafizyczności.
Cichoborkowianie budzą sympatię, życzliwość, niekiedy
współczucie i opiekuńczość. Może empatia, z
jaką autorka buduje tę społeczność, a może poczucie humoru
z jakim opowiada o ich perypetiach powodują, że w czytelniku
budzi się podświadoma chęć nawiązania z nimi przyjacielskich
relacji. I myślę, że byłaby to fajna przyjaźń, szczera i
lojalna.
Kończąc
recenzenckie rozważania nad książką Urszuli Stokłosy, wychodząc
naprzeciw przyjętym zasadom tej analityczno-krytycznej formy
omówienia dzieła literackiego, wypada w tym miejscu zająć
stanowisko w kwestii: polecam/nie polecam tę pozycję wydawniczą.
Zdecydowanie polecam. Czyż slow life nie jest teraz w modzie?
Być może dla niektórych będzie to wystarczająca rekomendacja.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu Janka za przesłanie egzemplarza książki :) Po raz kolejny się nie zawiodłam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz