
„Niezbity dowód”
Petera Jamesa, to kolejna już w tym roku nowość wydawnicza, której
lektura w zupełnie naturalny sposób przywodzi na myśl porównanie
do Dana Browna i jego dorobku literackiego. Historia z mocno
osadzonym elementem spiskowym, odwołania do tematyki religijnej, w
szczególności kwestii od zawsze budzącej kontrowersje społeczne,
religijne, czy nawet filozoficzne: czy Bóg istnieje, jakie są
dowody na istnienie Boga? Trudny temat, lektura książki zaś mogąca
budzić niezdrowe emocje i sprzeciw, w szczególności wśród
religijnych społeczności monoteistycznych. „W jakiej sytuacji
znalazłyby się wszystkie religie abrahamowe? Czy to Bóg katolicki?
Anglikański? Bóg judaizmu? Islamu? A co z hinduizmem? Sikhizmem?”.
Czy dla mniej lub bardziej ortodoksyjnych wyznawców religijnych
taki dowód jest w ogóle potrzebny?
Narażę się w tym
momencie być może na jakiś rodzaj ostracyzmu, ale czy fikcja
literacka wynikająca z wyobraźni autora powinna budzić lęk i
niepokój? Nawet jeżeli dotyczy ona podstaw naszej wiary?
Dowód na istnienie
Boga... Właśnie wokół tego zagadnienia oscyluje stworzona przez
Petera Jamesa historia Rossa Huntera, dziennikarza śledczego,
głównego bohatera powieści. To do niego zwraca się emerytowany
profesor Harry Cook twierdząc, że posiada niepodważalny dowód na
istnienie Boga. O prawdziwości jego słów świadczyć ma pewien
manuskrypt, który wkrótce staje się przedmiotem pożądania
wielu... najwyższych przedstawicieli Kościoła katolickiego,
samozwańczego proroka, ateistów. Harry Cook i jego rodzina stają
się celem, a zdobycie manuskryptu zakłada bezwzględność
działania, osiągniecie celu zaś nawet najwyższą cenę...
Publikacja bowiem takiego dowodu na istnienie Boga to zagrożenie, w
szczególności dla filarów wiary.
„Niezbity dowód” to
klasyczny thriller dotknięty pierwiastkiem mistycyzmu. Autor
z mistrzowską wprawą buduje napięcie i tempo fabuły,
poczucie zagrożenia i atmosferę tajemnicy, nie żałuje zwrotów
akcji. Powieść Jamesa pobudza wyobraźnię, jeśli nie budzi
wątpliwości, to na pewno rodzi pytania. Może to za sprawą
sięgnięcia do legendarnego wręcz wątku Świętego Graala,
zagadnienia sacrum i świętości ciała Chrystusowego (wprowadza
relikwię pod postacią zęba Jezusa Chrystusa), czy też zapowiedzi
ponownego przyjścia... Może... Pewnym jest natomiast, że Peter
James skłania czytelnika do głębszej refleksji natury
teologicznej, zastanowienia się nad tym co byłoby dla niego
wystarczającym dowodem na istnienie Absolutu. Odruch ten rodzi się
samoczynnie, w sposób niezwykle naturalny. I to bez względu na to,
czy czytelnik jest osobą wierzącą, czy może ciągle poszukującą.
Powieść Jamesa nie umoralnia, nie przekonywuje, niczego nie
udowadnia. I z takim nastawieniem należy rozpoczynać jej lekturę,
jako wyraz literackiej imaginacji, a że stawia znaki zapytania....
Bardzo dziękuję Wydawnictwu Albatros za przekazanie egzemplarza książki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz