Jeszcze
jakiś czas temu, przy okazji recenzji „Szkarłatnej głębi”
Krzysztofa Bochusa pisałam: „Polski rynek wydawniczy
przyzwyczaił nas w ostatnich latach do ekspansji literatury z
gatunku kryminał (…) Coraz intensywniej powieść kryminalna
ewoluuje wykształcając nowe jej odmiany. Perełkę stanowi jednak
nadal kryminał retro. Być może powodem takiego stanu rzeczy jest
potrzeba znajomości przez pisarza nie tylko historii, ale i
składających się na klimat epoki, w której chce osadzić
fabułę swojej powieści, stosunków społecznych, kulturowych,
politycznych, ekonomicznych. Jednym z nielicznych (nadal) autorów
działających twórczo w tym zakresie jest Krzysztof Bochus (...)”.
Jak najbardziej podpisuję się
ponownie pod tą opinią, z tym że znane mi grono autorów
kryminałów retro poszerzam o nowe nazwisko Krzysztofa Beśki.
Powieść „Amber-Gold”
wydana nakładem gdańskiego Wydawnictwa Oficynka jest pierwszą jego
autorstwa, z którą dotychczas miałam okazję się zapoznać. A
warto w tym miejscu wspomnieć, że nie jest to debiut literacki
Krzysztofa Beśki, który jak czytamy w nocie wydawniczej, czy też
chociażby w Wikipedii*, posiada pokaźny dorobek
literacki - kilkanaście powieści kryminalnych
i sensacyjnych, wiersze (wydane w oddzielnych tomach, ale i
antologiach), opowiadania, piosenki, słuchowiska...
Do tego należy
dodać, że Krzysztof Beśka jest laureatem Wawrzynu – Literackiej
Nagrody Warmii i Mazur, Wawrzynu Czytelników, a także wymieniany
był jako kandydat do nominacji nagrody Paszport „Polityki”.
„Amber-Gold” jego autorstwa jest kolejną
powieścią, która na swych kartach przenosi nas w czasie na tereny
Polski objętej zwierzchnictwem państw zaborczych. Wraz ze
Stanisławem Bergiem – byłym detektywem, obecnie (w kontekście
przyjętej czasoprzestrzeni powieści) człowiekiem od mokrej roboty
- przechadzamy się między innymi ulicami dziewiętnastowiecznej
Łodzi przysłuchując się rozmowom jej mieszkańców, oddychamy
atmosferą miasta będącego centrum przemysłu włókienniczego,
wsłuchujemy się w odgłosy pierwszych tramwajów elektrycznych,
odwiedzamy tereny nadmorskie, ale i poznajemy świat finansjery
ukierunkowanej na pomnażanie majątku niekoniecznie legalnymi
sposobami... Wraz z Bergiem zostajemy bowiem uwikłani w
zniknięcia syna jednego z łódzkich przedsiębiorców, które
okazuje się być sprawą zawoalowaną, posiadającą drugie dno.
Towarzysząc mu w prowadzonym śledztwie
poznajemy wielokulturowość i różnorodność dawnej Polski.
Umożliwia nam to Beśka, który umiejętnie porusza się w
przedstawionych realiach, wykazuje się dużą znajomością
stosunków społeczno-ekonomicznych, politycznych, czy nawet
zdolnościami lingwistycznymi. Wielokrotnie bowiem autor posługuje
się terminologią obecnie już nieznaną, zagrzebaną w
najodleglejszych zakątkach leksykalnego lamusa. I choć dla
niektórych czytelników może to stanowić wadę powieści, w mojej
opinii jest to niezwykle cenny zabieg, gdyż pozwala w pełni
zagłębić się w fabułę powieści i przywołać, a także poczuć
całym sobą atmosferę i klimat historii. Pozostając przy tym
zagadnieniu nie mogę jednak nie zwrócić uwagi na zbyt dużą
liczbę „literówek”, które się wkradły do tekstu powieści.
To w zderzeniu z językiem powieści może nieść za sobą
niezrozumienie tekstu, trudność w stwierdzeniu co jest
anachronizmem językowym, a co chochlikiem literackim. To jednak nie
jedyne zastrzeżenie co do stylu literackiego, czy też sposobu
tworzenia fabuły. Autor ubogacił bowiem swą powieść
różnorodnością i wielością kreacji bohaterów, jak dla mnie
może nieco przesadną. Rezultatem tego są trudności w spamiętaniu
całej plejady postaci literackich. Czy mimo tego polecam lekturze
najnowszą powieść Krzysztofa Beśki? Myślę, że tak. W moim
odczuciu może bowiem stanowić ciekawą, a nawet pójdę dalej:
nieco ekscentryczną, odmianę dla wielbicieli zagadek kryminalnych,
które „trącą lekko myszką”.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu Oficynka za przekazanie egzemplarza książki :)
*
patrz: https://pl.wikipedia.org/wiki/Krzysztof_Beśka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz