niedziela, 24 listopada 2019

„Amber-Gold” Krzysztof Beśka (Wydawnictwo Oficynka)


Jeszcze jakiś czas temu, przy okazji recenzji „Szkarłatnej głębi” Krzysztofa Bochusa pisałam: „Polski rynek wydawniczy przyzwyczaił nas w ostatnich latach do ekspansji literatury z gatunku kryminał (…) Coraz intensywniej powieść kryminalna ewoluuje wykształcając nowe jej odmiany. Perełkę stanowi jednak nadal kryminał retro. Być może powodem takiego stanu rzeczy jest potrzeba znajomości przez pisarza nie tylko historii, ale i składających się na klimat epoki, w której chce osadzić fabułę swojej powieści, stosunków społecznych, kulturowych, politycznych, ekonomicznych. Jednym z nielicznych (nadal) autorów działających twórczo w tym zakresie jest Krzysztof Bochus (...)”. Jak najbardziej podpisuję się ponownie pod tą opinią, z tym że znane mi grono autorów kryminałów retro poszerzam o nowe nazwisko Krzysztofa Beśki. Powieść „Amber-Gold” wydana nakładem gdańskiego Wydawnictwa Oficynka jest pierwszą jego autorstwa, z którą dotychczas miałam okazję się zapoznać. A warto w tym miejscu wspomnieć, że nie jest to debiut literacki Krzysztofa Beśki, który jak czytamy w nocie wydawniczej, czy też chociażby w Wikipedii*, posiada pokaźny dorobek literacki - kilkanaście powieści kryminalnych i sensacyjnych, wiersze (wydane w oddzielnych tomach, ale i antologiach), opowiadania, piosenki, słuchowiska...
Do tego należy dodać, że Krzysztof Beśka jest laureatem Wawrzynu – Literackiej Nagrody Warmii i Mazur, Wawrzynu Czytelników, a także wymieniany był jako kandydat do nominacji nagrody Paszport „Polityki”. „Amber-Gold” jego autorstwa jest kolejną powieścią, która na swych kartach przenosi nas w czasie na tereny Polski objętej zwierzchnictwem państw zaborczych. Wraz ze Stanisławem Bergiem – byłym detektywem, obecnie (w kontekście przyjętej czasoprzestrzeni powieści) człowiekiem od mokrej roboty - przechadzamy się między innymi ulicami dziewiętnastowiecznej Łodzi przysłuchując się rozmowom jej mieszkańców, oddychamy atmosferą miasta będącego centrum przemysłu włókienniczego, wsłuchujemy się w odgłosy pierwszych tramwajów elektrycznych, odwiedzamy tereny nadmorskie, ale i poznajemy świat finansjery ukierunkowanej na pomnażanie majątku niekoniecznie legalnymi sposobami... Wraz z Bergiem zostajemy bowiem uwikłani w zniknięcia syna jednego z łódzkich przedsiębiorców, które okazuje się być sprawą zawoalowaną, posiadającą drugie dno. Towarzysząc mu w prowadzonym śledztwie poznajemy wielokulturowość i różnorodność dawnej Polski. Umożliwia nam to Beśka, który umiejętnie porusza się w przedstawionych realiach, wykazuje się dużą znajomością stosunków społeczno-ekonomicznych, politycznych, czy nawet zdolnościami lingwistycznymi. Wielokrotnie bowiem autor posługuje się terminologią obecnie już nieznaną, zagrzebaną w najodleglejszych zakątkach leksykalnego lamusa. I choć dla niektórych czytelników może to stanowić wadę powieści, w mojej opinii jest to niezwykle cenny zabieg, gdyż pozwala w pełni zagłębić się w fabułę powieści i przywołać, a także poczuć całym sobą atmosferę i klimat historii. Pozostając przy tym zagadnieniu nie mogę jednak nie zwrócić uwagi na zbyt dużą liczbę „literówek”, które się wkradły do tekstu powieści. To w zderzeniu z językiem powieści może nieść za sobą niezrozumienie tekstu, trudność w stwierdzeniu co jest anachronizmem językowym, a co chochlikiem literackim. To jednak nie jedyne zastrzeżenie co do stylu literackiego, czy też sposobu tworzenia fabuły. Autor ubogacił bowiem swą powieść różnorodnością i wielością kreacji bohaterów, jak dla mnie może nieco przesadną. Rezultatem tego są trudności w spamiętaniu całej plejady postaci literackich. Czy mimo tego polecam lekturze najnowszą powieść Krzysztofa Beśki? Myślę, że tak. W moim odczuciu może bowiem stanowić ciekawą, a nawet pójdę dalej: nieco ekscentryczną, odmianę dla wielbicieli zagadek kryminalnych, które „trącą lekko myszką”.

Bardzo dziękuję Wydawnictwu Oficynka za przekazanie egzemplarza książki :)


* patrz: https://pl.wikipedia.org/wiki/Krzysztof_Beśka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz