
Mechanizm
fabuły najnowszej powieści hiszpańskiej autorki jest paralelny do
pierwszego tomu trylogii i wydaje się być zrozumiałym, że nie
da się uniknąć ucieczek recenzyjnych do pierwszej jej części. I
tak, mamy seryjnego mordercę, rytualne mordy nawiązujące symboliką
do wierzeń i tradycji starożytnego ludu, no i oczywiście
kapitalnie oddany klimat hiszpańskich miast i miasteczek. W
dodatku kolejność wydarzeń powieści skomponowana jest w oparciu o
schemat retrospekcji, a więc wydarzenia teraźniejsze z perspektywy
bohaterów powieści przeplatane są z wydarzeniami
przeszłymi. Ukazany jest w ten sposób ścisły związek
przyczynowo-skutkowy między zdarzeniami odległymi na linii czasu o
kilkadziesiąt lat.
Mogłabym w zasadzie powtórzyć wiele ze
stwierdzeń sformułowanych w recenzji „Ciszy białego miasta”
- i porównanie autorki do ikony literatury amerykańskiej Dana Browna... i kapitalną umiejętność kreowania swoich bohaterów
literackich (z których część poznajemy w pierwszym tomie
trylogii), czy też kunszt w budowaniu napięcia, zwodzeniu
czytelnika w odkrywaniu prawdy. Nie sposób jednak nie zwrócić
uwagi na dokonane przez autorkę zerwanie z zastosowanym w pierwszym
tomie trylogii wyważeniem rozumianym jako kreowanie bohaterów z
równą pieczołowitością, oddaniu w równym stopniu do ich
dyspozycji na kartach powieści miejsca i czasu. Tym razem bowiem
rolę dominującą w całej historii zyskuje postać Krakena, jego
zmagania w walce z dojściem do pełnej sprawności po urazie
odniesionym w wyniku postrzału, rozterki osobiste związane z ciążą
partnerki i prawdopodobnym ojcostwem jej
nienarodzonego dziecka. W moim odczuciu to właśnie jego postać
otrzymuje w „Rytuałach wody” pierwszoplanową rolę,
uczestniczy nie tylko w wyjaśnieniu przedmiotu prowadzonego śledztwa
i uchwyceniu seryjnego mordercy, ale i jest mocno uwikłany w
wydarzenia będące jego zaczątkiem. Niekiedy można odnieść
wrażenie, że osobista historia inspektora przesłania istotę
głównego wątku powieści. A ten jest tym razem szczególnie
trudny, nieznośnie niepokojący, budzący niesmak i silny sprzeciw.
Dlaczego? Wątek kryminalny ma bowiem podwójne dno. Seria morderstw
dokonywanych na wzór i podobieństwo starożytnych rytuałów w
perspektywie oceny moralnej rodzi w czytelniku element wahania i
poddaje próbie jego stanowczość. Bo jak ocenić osobę (mordercę),
która będąc dzieckiem doświadcza wielokrotnego gwałtu na ciele i
psychice, staje się ofiarą molestowania ze strony najbliższej jej
osoby – ojca, który z natury rzeczy powinien być punktem oparcia
i gwarancją bezpieczeństwa? Staje się on oprawcą zamiast być
twierdzą chroniącą młode życie przed bodźcami destabilizującymi
jego równowagę i zapewniającą harmonijny wzrost i rozwój.
Temat trudny, wrażliwy, budzący negatywne emocje. A gdy dodam,
że autorka potrafi wzbudzić w czytelniku wręcz fizyczny ból
wywołany tymi właśnie emocjami... Śmiało można stwierdzić, że
„Rytuały wody” w porównaniu do „Ciszy białego
miasta” stanowią większe wyzwanie czytelnicze. Poruszają
bowiem głębiej skrywane zasoby uczuciowe, drażnią wrażliwość,
na dłużej zapadają w umysł. Pobudzają przy tym apetyt na dobrą
literaturę kryminalną, ocierającą się o historię,
religioznawstwo, psychologię. Bo taka właśnie jest trylogia Evy
Garcii Sáenz de Urturi - wieloaspektowa, wielowymiarowa,
interdyscyplinarna. Polecam.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu MUZA za przekazanie egzemplarza książki :)
Pierwsza część bardzo mi się podobała więc i po tę zamierzam sięgnąć 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
subjektiv-buch.blogspot.com
To i druga część powinna się spodobać 😊
OdpowiedzUsuń