poniedziałek, 9 sierpnia 2021

„Śleboda” Małgorzata i Michał Kuźmińscy (Wydawnictwo Dolnośląskie)


 

(zdjęcie: Czytadło pisadło)

Anna Serafin to młoda antropolog, której życie prywatne oraz tempo kariery zawodowej nie przynoszą satysfakcji. Zmęczona rutyną oraz monotonią codzienności wyjeżdża na wakacje w góry. Podczas pieszej wędrówki odrywa ludzkie szczątki...

To zapoczątkowuje serię wydarzeń, które składają się na fabułę etnokryminału autorstwa Małgorzaty i Michała Kuźmińskich pt. „Śleboda”. To druga z powieści ich autorstwa, z którą do tej pory literacko obcowałam. Pierwszą był „Pionek” z jej śląskim klimatem. I o ile ta ostatnia powieść mnie zachwyciła, o tyle „Śleboda” nieco zmęczyła. Powodu takiego stanu rzeczy upatruję w niecierpliwym oczekiwaniu na wyłonienie się w opowiedzianej historii jakiejś tajemnicy, sekretu kryjącego za popełnianymi zbrodniami. Autorzy bowiem sprytnie zwodzą czytelnika w jego domysłach. W fabułę powieści wplatają wątek zemsty za błędy z przeszłości i temat czynnego udziału góralskiej ludności w prowadzonej podczas II wojny światowej niemieckiej akcji germanizacyjnej znanej w polskiej historii jako Goralenvolk. Wątek ten, będąc tak naprawdę tematem pobocznym, spełnił celująco rolę literackiego kamuflażu pozując na motyw popełnionych zbrodni. Powód tych zbrodni był natomiast znacznie pospolitszy: pieniądze, na drodze do zdobycia których stanął pewien stary góral, mieszkaniec Mursasichle. Odnosząc się do wspomnianego zagadnienia Goralenvolk zaznaczyć muszę, iż w moim odczuciu wprowadzenie do powieści historycznej materii o dość oczywistym posmaku (tematyka II wojny światowej i nazistowskiej działalności nie są bowiem rzadkością w literaturze również współczesnej) dopełnione faktyczną motywacją działań sprawcy morderstw, tj. chęcią zysku, było nieco rozczarowujące. Ten symptom niedosytu czytelniczego złagodził jednak zastosowany przez autorów zabieg językowy polegający na naszpikowaniu treści powieści gwarą góralską. Tego typu element (w „Pionku” była nim gwara śląska) wprowadza niezwykle ożywczy i odświeżający element do snutej opowieści. Powieść kryminalna bowiem wydaje się być wbrew pozorom jednym z trudniejszych gatunków literackich. Schemat zbrodni, jej kręgosłup, jest bowiem raczej powtarzalny. Trudną sztuką jest zatem obudowanie go tkanką, której skład będzie dla czytelnika wyjątkowy. I choć trzon tajemnicy kryminalnej w „Ślebodzie” okazał się być stosunkowo banalny, o tyle takie właśnie smaczki, jak gwara góralska, pozbawiają tej banalności. Do złagodzenia krytycznej oceny przyczynił się również styl pisarski Kuźmińskich, który jest niezwykle przyjemny w odbiorze, ale i kreacje bohaterów, z których mi najbliższą była postać starej góralki zwanej Babońką, której historia łączy się niewidzialną, nieco intymną nicią z losami pierwszej z ofiar. Postać ta nadała powieści nie tylko rustykalnej poświaty, ale przyjemnej swojskości i ciepła. Kuźmińscy zatem sprostali wspomnianemu powyżej zadaniu, tj. obudowali kręgosłup opowiedzianej historii atrakcyjną dla czytelnika materią.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz