(zdjęcie: Czytadło pisadło)
Anna Serafin to młoda antropolog, której życie prywatne oraz tempo kariery zawodowej nie przynoszą satysfakcji. Zmęczona rutyną oraz monotonią codzienności wyjeżdża na wakacje w góry. Podczas pieszej wędrówki odrywa ludzkie szczątki...
To zapoczątkowuje
serię wydarzeń, które składają się na fabułę etnokryminału
autorstwa Małgorzaty i Michała Kuźmińskich pt. „Śleboda”. To
druga z powieści ich autorstwa, z którą do tej pory literacko
obcowałam. Pierwszą był „Pionek” z jej śląskim klimatem. I o
ile ta ostatnia powieść mnie zachwyciła, o tyle „Śleboda”
nieco zmęczyła. Powodu takiego stanu rzeczy upatruję w
niecierpliwym oczekiwaniu na wyłonienie się w opowiedzianej
historii jakiejś tajemnicy, sekretu kryjącego za popełnianymi
zbrodniami. Autorzy bowiem sprytnie zwodzą czytelnika w jego
domysłach. W fabułę powieści wplatają wątek zemsty za błędy z
przeszłości i temat czynnego udziału góralskiej ludności w
prowadzonej podczas II wojny światowej niemieckiej akcji
germanizacyjnej znanej w polskiej historii jako Goralenvolk. Wątek
ten, będąc tak naprawdę tematem pobocznym, spełnił celująco
rolę literackiego kamuflażu pozując na motyw popełnionych
zbrodni. Powód tych zbrodni był natomiast znacznie pospolitszy:
pieniądze, na drodze do zdobycia których stanął pewien stary
góral, mieszkaniec Mursasichle. Odnosząc się do wspomnianego
zagadnienia Goralenvolk zaznaczyć muszę, iż w moim odczuciu
wprowadzenie do powieści historycznej materii o dość oczywistym
posmaku (tematyka II wojny światowej i nazistowskiej działalności
nie są bowiem rzadkością w literaturze również współczesnej)
dopełnione faktyczną motywacją działań sprawcy morderstw, tj.
chęcią zysku, było nieco rozczarowujące. Ten symptom niedosytu
czytelniczego złagodził jednak zastosowany przez autorów zabieg
językowy polegający na naszpikowaniu treści powieści gwarą
góralską. Tego typu element (w „Pionku” była nim gwara śląska)
wprowadza niezwykle ożywczy i odświeżający element do snutej
opowieści. Powieść kryminalna bowiem wydaje się być wbrew
pozorom jednym z trudniejszych gatunków literackich. Schemat
zbrodni, jej kręgosłup, jest bowiem raczej powtarzalny. Trudną
sztuką jest zatem obudowanie go tkanką, której skład będzie dla
czytelnika wyjątkowy. I choć trzon tajemnicy kryminalnej w
„Ślebodzie” okazał się być stosunkowo banalny, o tyle takie
właśnie smaczki, jak gwara góralska, pozbawiają tej banalności.
Do złagodzenia krytycznej oceny przyczynił się również styl
pisarski Kuźmińskich, który jest niezwykle przyjemny w odbiorze,
ale i kreacje bohaterów, z których mi najbliższą była postać
starej góralki zwanej Babońką, której historia łączy się
niewidzialną, nieco intymną nicią z losami pierwszej z ofiar.
Postać ta nadała powieści nie tylko rustykalnej poświaty, ale
przyjemnej swojskości i ciepła. Kuźmińscy zatem sprostali
wspomnianemu powyżej zadaniu, tj. obudowali kręgosłup
opowiedzianej historii atrakcyjną dla czytelnika materią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz