„Księga wieszczb”.
Czyż nie brzmi to zagadkowo? A jak dodam: tajemnicza stara księga,
sekret rodzinny, klątwa, wróżbici, tarot, syreny...
„Księga wieszczb”
jest debiutem literackim Eriki Swyler –
pisarki, autorki sztuk, publicystki. Zaznaczę:
udanym debiutem. To
snuta z dużą lekkością opowieść o rodzinie, jej tajemnicach i
przeznaczeniu, ale również poszukiwaniu własnej tożsamości. To
historia bibliotekarza dla którego coś, co stanowiło treść
życia, staje się przekleństwem. Mowa o książce. A raczej
starej, nadszarpniętej zębem czasu księdze, jak się okazuje
dzienniku kierownika wędrownej trupy cyrkowej z osiemnastego wieku.
Taki prezent Simon Watson otrzymuje któregoś dnia od nieznajomego.
A do niej dołączony liścik „Szanowny
panie Watson, natknąłem się na niniejszą książkę na aukcji.
(…) Pojawiające się w niej imię i nazwisko – Verona Bonn –
pozwala mi przypuszczać, że może ona mieć znaczenie dla pana lub
pańskiej rodziny (...)”. I jak
się okazało, miała...
Książka.
Wydawać by się mogło, że dla zakochanych miłością prawdziwą w
słowie drukowanym stanowi najlepszy upominek. Okazuje się jednak,
że to co nam się czasem wydaje, nie zawsze jest takie naprawdę. Bo
co, gdy jeden gest zmienia czyjeś życie, jego dotychczasową wiedzę
o rodzinie, o korzeniach, o nim samym? No właśnie. Simon Watson –
główny bohater powieści Eriki Swyler, takiej zmiany doświadcza.
Wraz z wydawać by się mogło niewinnym upominkiem, w jego
poukładane życie wkrada się tajemnica.
Próba jej rozwikłania przynosi ze sobą
niepokojącą wiedzę. Otóż kobiety z jego rodziny giną w
niewyjaśnionych okolicznościach, zawsze tego samego dnia – 24
lipca... Klątwa? Budzi to niepokój. Zbliża się bowiem TEN dzień.
Simon ma siostrę i co, jeśli...? Rozpoczyna się wyścig z czasem,
gdyż „ (…) Coś, co wyzwala
klątwę, może być trudne do zidentyfikowania, ale, kiedy się to
znajdzie, istnieje szansa jej zdjęcia”. Czy
Simon zdąży i zmieni przeznaczenie?
„Księga
wieszczb”
niepokoi, wwierca się w pamięć, pobudza wyobraźnię. Być może
to zasługa opowiedzianej historii, a może sposób prowadzenia
narracji i budowania fabuły generujący emocje właściwe tego typu
lekturze. Autorka bowiem snuje swoją opowieść dwutorowo.
Równolegle do historii Simona śledzimy losy Amosa i Evangeline,
członków wędrownej trupy cyrkowej działającej w osiemnastym
wieku. Dwa światy, dwie historie.... choć odległe, stanowiące
wspaniałe dopełnienie. Ale czy tylko? W moim odczuciu absolutnie
nie. Bo z czym kojarzy się cyrk? Przede wszystkim dobrą zabawą.
Biorąc jednak pod uwagę kontekst powieści: magią, tajemnicą. I
taka też jest „Księga
wieszczb”,
nadzwyczajna, zagadkowa. Wraz z kolejnymi jej stronami doświadczamy
czegoś niezwykłego, mistycznego, przekraczamy niewidzialną granicę
i wkraczamy do świata iluzji. I to jest w niej najpiękniejsze.
Ach, pamiętam, że się w tej książce zakochałam. Niezbyt często towarzyszą mi takie emocje, a tutaj czułam, że historia stworzona przez Swyler trafiła mi do serca. Cieszę się, że Tobie również przypadła do gustu :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest cudna. Taka trochę bajka dla dorosłych. Tak, jak napisałaś trafia do serducha :)
OdpowiedzUsuń