
…
szczery, prostolinijny, dowcipny, dobroduszny, poczciwy,
pasjonujący...
Władysław
Bartoszewski. Można by rzecz: „człowiek orkiestra”. Wymieniony
przeze mnie katalog ról życiowych będących udziałem profesora
Bartoszewskiego, funkcji i wykonywanych profesji, a także cech
osobistych, nie jest katalogiem zamkniętym. Można by dodać jeszcze
wiele, jednakowoż tytuł książki „Życie
trudne, lecz nie nudne”
jest najlepszą kwintesencją życia profesora, jej głównego
bohatera. Książka ta to zapis rozmów przeprowadzonych przez
Andrzeja Friszke. Snuta z dużą lekkością przez Władysława
Bartoszewskiego opowieść kształtuje się na wzór autobiografii,
choć nie tylko.
Z uwagi na niezwykłą drobiazgowość prowadzonego wywodu stanowi
swego rodzaju kompendium wiedzy historycznej o dziejach Polski XX
wieku z naciskiem na okres II wojny światowej i lata powojenne.
Swego rodzaju pedanteria historyczna profesora manifestuje
się
w niej
nagromadzeniem faktów, dat, nazwisk. Publikacja ta może zatem
stanowić cenne źródło informacji dla historyków, badaczy,
kronikarzy, a nawet politologów. Ta ostatnia grupa odnajdzie bowiem
we „wspomnieniach
Polaka w XX wieku”
pokaźną dozę wiadomości z zakresu ówczesnej polityki kraju. Dla
osób nie będących jednak zaangażowanymi tematycznie ta dogłębność
i szczegółowość może być pewnym mankamentem, może powodować
trudność w odbiorze książki, znużenie i zmęczenie.
Elementem ożywczym byłyby z pewnością obrazy życia codziennego
Polaków okresu wojny i czasów powojennych. Niestety „Życie
trudne, lecz nie nudne”
spowodowało pewien niedosyt w zakresie tej tematyki. Swego rodzaju
remedium stanowią jednak wspomnienia profesora z obozu w Auschwitz,
dotyczące jego udziału w ekshumacjach ofiar nazistowskiego
totalitaryzmu, opisujące metody śledcze bezpieki, obrazujące
„dominującą
świętą obłudę” środowiska
profesorskiego KUL w okresie PRL-u,
czy
też dotyczące tzw. sprawy Jasienicy. Wspomnieć
również wypada o aspekcie, który podczas analiz recenzenckich jest
coraz częściej pomijany jako zdawać by się mogło mało istotny.
Chodzi mianowicie o nazwijmy to aspekt poligraficzny wydawnictwa. W
przypadku książki profesora Bartoszewskiego twarda oprawa, obwoluta
w kolorach sepii, złota, bieli i czerni, śnieżnobiałe kartki,
unikatowe fotografie, przeszycie sprawiają, że ociera się ona o
pozycję bibliofilską. Myślę, że nie będzie nadużyciem
stwierdzenie, że sam sposób wydania książki odpowiada randze jej
głównego bohatera. Jest pokłonem złożonym człowiekowi –
pomnikowi.
P.
s. A oto profesor Bartoszewski w cytatach poważnych i mniej
poważnych:
„Śledztwo
to rodzaj makabrycznego teatru, w którym więzień jest aktorem, a
scenariusz pisze mu bezpieka”,
„Miałem
prawo powiedzieć: ja chromolę takie traktowanie, że trzyma się
ludzi w więzieniach, a potem mówi: sorry, nieporozumienie
towarzyskie”,
„Zjechałem
ten film (...)”,
„Obie
strony wiedziały przecież, na czym polega ta gra. Tak jak ja ich
uważałem za ostatnich łajdaków, oni mnie także”,
„Odparłem
zadziornie: „Myślę, że jak na dominikanina przystało, to trochę
umartwienia przez jedną taką owieczkę ojcu i mnie dobrze zrobi,
zbliżymy się do siebie””.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz