
O grze w szachy.
Banalne, prawda? Tak by można rzec w dużym uproszczeniu.
„Szachownica flamandzka” jest natomiast błyskotliwie
skonstruowaną powieścią kryminalną, jak czytamy w opisie
zamieszczonym na jej okładce: „wspaniałą przygodą z
pogranicza sztuki, szachów i mrocznej powieści detektywistycznej”.
Czy faktycznie? Sprawdźmy...
…
sztuka?
Owszem.
I to przez wielkie „S”. Mamy bowiem nie
tylko wybitne
dzieła i wybitnych artystów, w tym przede wszystkim powód całego
„zamieszania”: „Partię
szachów”
Pietera van Huysa mistrzowsko odmalowane słowem. Świat sztuki w
wydaniu Pérez-Reverte
rozumiany jest bowiem szerzej, jako świat marszandów,
kolekcjonerów, przedstawicieli domów aukcyjnych, czy antykwariuszy.
Ten ostatni autor kreśli z całym jego kolorytem, w sposób
dosłowny, bez upiększania i idealizowania. Mamy zatem i czarny
rynek dzieł sztuki, i atmosferę nocnych klubów przesiąkniętą
mieszanką alkoholu i narkotyków, czy wreszcie bezpardonową walkę
o kontrahenta. A
wszystko to otulone wyczuwalną wręcz, efemeryczną wonią
stanowiącą mieszankę zapachu historii zaklętej w przedmiotach,
dymu papierosowego i aromatu francuskich perfum.
…
szachy?
Zdecydowanie tak! Jak
przystało na tę królewską grę, szachy dominują, stanowią wręcz
szkielet powieści. Mamy bowiem szachownicę, graczy i bierki.
Wszystkie te elementy, które stanowią o istocie gry w szachy.
Czytelnik jest natomiast obserwatorem prowadzonej rozgrywki, która
okazuje się być pojedynkiem na śmierć i życie. Bycie widzem w
tym wypadku nie cechuje jednak bierność. Wręcz przeciwnie. Autor
angażuje go emocjonalnie poprzez wprowadzenie braku jednoznaczności
co do tego kto jest graczem, a kto bierką w obserwowanej partii.
Niemal do końca powieści nie wie, który z bohaterów jaką rolę
ma przypisaną, który jest „niewidzialnym graczem” mordującym
osoby zaznajomione z tajemnicą obrazu van
Huysa, a kto jego rywalem. I w tym miejscu wypadało by
głośno powiedzieć: chapeau bas dla wykazanej umiejętności
budowania napięcia, ale i wiedzy
autora z zakresu zasad i reguł gry w szachy. No właśnie. Dla osób
mających jednak dosyć podstawową z tego wiedzę, wplecione w
narrację liczne opisy zagrań szachowych sprawiają, że lektura
powieści zaczyna się koncentrować wokół próby ich rozczytania
i zrozumienia, a to wprowadza pewien dyskomfort
czytelniczy. Można ich jednak nie rozumieć, można mieć trudność
z pojęciem ich logiki, niezaprzeczalnym pozostaje fakt, że
wkomponowanie intrygi kryminalnej w płaszczyznę rozgrywki szachowej
jest majstersztykiem.
…
mroczna powieść detektywistyczna?
Skoro mamy tajemniczy
obraz, tajemnicze morderstwa i tajemniczego zabójcę...
To jak inaczej ją
zdefiniować?
Czytałem dwie powieści tego autora, trzeba będzie przeczytać trzecią. Bardzo zachęcająca do przeczytania książki recenzja.
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie polecam :) Książka może i nie jest najłatwiejsza, ale warta przeczytania :)
OdpowiedzUsuń