niedziela, 4 czerwca 2017

„On” Zośka Papużanka (Społeczny Instytut Wydawniczy Znak)


NIElekka, NIEłatwa, NIE do końca przyjemna...

Brzmi prowokacyjnie, można by wręcz rzec, że brzmi jak antyreklama powieści Zośki Papużanki. Nic jednak bardziej mylnego. Wyprzedzając dalsze rozważania powiem więcej: powinna być ona obowiązkową pozycją kanonu lektur dla tych, dla których tolerancja to nie pusty frazes i bezmyślnie powtarzany slogan. To tak tytułem wstępu. A co więcej? Dlaczego „NIElekka, NIEłatwa, NIE do końca przyjemna...”?
Z bardzo prostej przyczyny. Autorka konfrontuje nas w powieści z zakładanym poziomem „naszej” tolerancji i „naszej” wrażliwości wobec tzw. „innego”. Przy czym tę „inność” należy w tym wypadku rozumieć w kontekście niepełnosprawności intelektualnej. Poziom naszej empatii zostaje wystawiony na próbę w odniesieniu do tytułowego „Onego”, czyli...?


Śpik. Obrzydliwe przezwisko. Jak można takie słowo wymyślić, napisać, jak można się dobrowolnie zgodzić na czytanie i myślenie w głowie takim dźwiękiem, oznaczającym, bądźmy szczerzy, żółty glut z nosa, efekt kataru i niechlujności”.

Tak. To tytułowy „On”, główny bohater, czy raczej główna postać powieści Zośki Papużanki. Śpik. Nielubiany..., wyśmiewany..., wykpiwany..., wytykany palcami..., izolowany..., nierozumiany... To w odniesieniu do otoczenia, rówieśników, kolegów ze szkolnej ławy i z „podwórka”. Autorka idzie jednak dalej. Konfrontuje nas bowiem z postrzeganiem niepełnosprawności dziecka w kontekście rodzicielstwa. Ociera się tym samym o problematykę stanowiącą dla wielu temat trudny, będący wręcz tematem tabu. Charakteryzując tę relację posługuje się takimi emocjami, jak miłość, żal, litość, złość, bezsilność, wreszcie wstyd. Znajome? Trudno się do tego przyznać, przeprowadzić tak daleko idącą samoocenę. Niestety, umiejętność przyjmowania krytyki i autorefleksji jest nadal czymś niezwykle rzadkim. Książka Zośki Papużanki nas do tego prowokuje, obnaża, zawstydza, poucza, zmusza do refleksji. A czy my lubimy być obnażani, zawstydzani, pouczani...? Odpowiedź nasuwa się sama.
Dopełniając wiwisekcji powieści Zośki Papużanki nie można nie wspomnieć o jeszcze jednym jej aspekcie. Dla pokolenia lat '80 jej lektura będzie z pewnością sentymentalną podróżą do czasów szkolnych... Dla jednych wypełni się ona beztroskim śmiechem z żartów podczas przerw lekcyjnych, zapachem obiadu w szkolnej stołówce, wspomnieniem uczucia triumfu z wygranej w „zbijanego”, ca dla innych być może poczuciem dumy z pierwszej „4” za rozwiązanie uprzednio nierozwiązywalengo zadania matematycznego...
Z klimatem książki kapitalnie koresponduje jej minimalistyczna okładka: czarno-białe zdjęcie chłopca na turkusowym tle. Wizerunek ten przywodzi na myśl przepełniony szarymi odcieniami obraz prl-owskiego świata. Turkus natomiast wprowadza do niego element ożywczy, odświeżający, można by rzec optymistyczny. W odniesieniu do zasadniczej problematyki powieści może on oznaczać pewną, być może infantylną, nadzieję na sukcesywne dojrzewanie społeczeństwa - nas, do świadomego rozumienia i akceptowania szeroko rozumianej „inności”.
Uzupełniając analizę postawionej we wstępie tezy, nie można nie wspomnieć o stylu prowadzonej narracji. Specyficzną jej cechą jest składnia. Autorka często sięga do wypowiedzeń wielokrotnie złożonych, rozbudowanych, na które składa się wiele zdań pojedynczych i równoważników. Tworząc neologizmy przez łączenie wyrazów, wprowadzając wiele metafor, powtórzeń i zaskakujących porównań ubarwia przekaz językowy szczegółowiej oddając świat przeżyć i ęmocji bohaterów. Narrator – koleżanka Śpika, relacjonując fabułę powieści używa słownictwa charakterystycznego dla gwary uczniowskiej, co w połączeniu z przywoływanymi ksywkami uczniów i nauczycieli, określeniami ocen i sytuacji szkolnych bezbłędnie obrazuje koloryt ówczesnego środowiska młodzieżowego.

4 komentarze:

  1. Nie jestem pewna czy się w tej książce odnajdę, bo trochę obawiam się stylu autorki, ale z drugiej strony cenię takie niełatwe lektury poruszające ważne tematy.

    Pamiętam, że niepełnosprawności czytałam u Jeana–Louisa Fourniera (Tato, dokąd jedziemy?) i to była nietypowa, ale ciekawa lektura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także miałam wątpliwości, czy "łyknę" styl autorki... Książka okazała się być jednak na tyle ciekawa, że "Szopka" - debiut Zośki Papużanki czeka na półce w kolejce :)

      Usuń
  2. Lubię sięgać po książki, które zmuszają do późniejszych przemyśleń. Ten tytuł posiadam, choć jeszcze nie udało mi się po niego sięgnąć, więc będę musiała to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam zatem i życzę miłej lektury, no i oczywiście ciekawych przemyśleń :)

      Usuń