NIElekka,
NIEłatwa, NIE do końca przyjemna...
Brzmi
prowokacyjnie, można by wręcz rzec, że brzmi jak antyreklama
powieści Zośki Papużanki. Nic jednak bardziej mylnego.
Wyprzedzając dalsze rozważania powiem więcej: powinna być ona
obowiązkową pozycją kanonu lektur dla tych, dla których
tolerancja to nie pusty frazes i bezmyślnie powtarzany slogan. To
tak tytułem wstępu. A co więcej? Dlaczego „NIElekka, NIEłatwa,
NIE do końca przyjemna...”?
Z bardzo
prostej przyczyny. Autorka konfrontuje nas w powieści z zakładanym
poziomem „naszej” tolerancji i „naszej” wrażliwości wobec
tzw. „innego”. Przy czym tę „inność” należy w tym
wypadku rozumieć w kontekście niepełnosprawności intelektualnej.
Poziom naszej empatii zostaje wystawiony na próbę w odniesieniu do
tytułowego „Onego”, czyli...?
„Śpik.
Obrzydliwe przezwisko. Jak można takie słowo wymyślić, napisać,
jak można się dobrowolnie zgodzić na czytanie i myślenie w głowie
takim dźwiękiem, oznaczającym, bądźmy szczerzy, żółty glut z
nosa, efekt kataru i niechlujności”.
Tak.
To tytułowy „On”, główny bohater, czy raczej główna postać
powieści Zośki Papużanki. Śpik. Nielubiany...,
wyśmiewany..., wykpiwany..., wytykany palcami..., izolowany...,
nierozumiany... To w odniesieniu do otoczenia, rówieśników,
kolegów ze szkolnej ławy i z „podwórka”.
Autorka idzie jednak dalej. Konfrontuje nas bowiem z postrzeganiem
niepełnosprawności dziecka w kontekście rodzicielstwa. Ociera się
tym samym o problematykę stanowiącą dla wielu temat trudny, będący
wręcz tematem tabu. Charakteryzując tę relację posługuje się
takimi emocjami, jak miłość, żal, litość, złość, bezsilność,
wreszcie wstyd. Znajome? Trudno się do tego przyznać, przeprowadzić
tak daleko idącą samoocenę. Niestety, umiejętność przyjmowania
krytyki i autorefleksji jest nadal czymś niezwykle rzadkim. Książka
Zośki Papużanki nas do tego prowokuje, obnaża, zawstydza, poucza,
zmusza do refleksji. A czy my lubimy być obnażani, zawstydzani,
pouczani...? Odpowiedź nasuwa się sama.
Dopełniając
wiwisekcji powieści Zośki Papużanki nie można nie wspomnieć o
jeszcze jednym jej aspekcie. Dla pokolenia lat '80 jej lektura będzie
z pewnością sentymentalną podróżą do czasów szkolnych... Dla
jednych wypełni się ona beztroskim śmiechem z żartów podczas
przerw lekcyjnych, zapachem obiadu w szkolnej stołówce,
wspomnieniem uczucia triumfu z wygranej w „zbijanego”, ca dla
innych być może poczuciem dumy z pierwszej „4” za rozwiązanie
uprzednio nierozwiązywalengo zadania matematycznego...
Z
klimatem książki kapitalnie koresponduje jej minimalistyczna
okładka: czarno-białe zdjęcie chłopca na turkusowym tle.
Wizerunek ten przywodzi na myśl przepełniony szarymi odcieniami
obraz prl-owskiego świata. Turkus natomiast wprowadza do niego
element ożywczy, odświeżający, można by rzec optymistyczny. W
odniesieniu do zasadniczej problematyki powieści może on oznaczać
pewną, być może infantylną, nadzieję na sukcesywne dojrzewanie
społeczeństwa - nas, do świadomego rozumienia i akceptowania
szeroko rozumianej „inności”.
Uzupełniając analizę postawionej we wstępie tezy,
nie można nie wspomnieć o stylu prowadzonej narracji. Specyficzną
jej cechą jest składnia. Autorka często sięga do wypowiedzeń
wielokrotnie złożonych, rozbudowanych, na które składa się wiele
zdań pojedynczych i równoważników. Tworząc
neologizmy przez łączenie wyrazów, wprowadzając wiele metafor,
powtórzeń i zaskakujących porównań ubarwia przekaz językowy
szczegółowiej oddając świat przeżyć i ęmocji bohaterów.
Narrator – koleżanka Śpika, relacjonując fabułę powieści
używa słownictwa charakterystycznego dla gwary uczniowskiej, co w
połączeniu z przywoływanymi ksywkami uczniów i nauczycieli,
określeniami ocen i sytuacji szkolnych bezbłędnie obrazuje koloryt
ówczesnego środowiska młodzieżowego.
Nie jestem pewna czy się w tej książce odnajdę, bo trochę obawiam się stylu autorki, ale z drugiej strony cenię takie niełatwe lektury poruszające ważne tematy.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że niepełnosprawności czytałam u Jeana–Louisa Fourniera (Tato, dokąd jedziemy?) i to była nietypowa, ale ciekawa lektura.
Ja także miałam wątpliwości, czy "łyknę" styl autorki... Książka okazała się być jednak na tyle ciekawa, że "Szopka" - debiut Zośki Papużanki czeka na półce w kolejce :)
UsuńLubię sięgać po książki, które zmuszają do późniejszych przemyśleń. Ten tytuł posiadam, choć jeszcze nie udało mi się po niego sięgnąć, więc będę musiała to zmienić.
OdpowiedzUsuńZachęcam zatem i życzę miłej lektury, no i oczywiście ciekawych przemyśleń :)
Usuń