„
Śmierć
marzeń jest w pewnym sensie smutniejsza niż śmierć żywej
istoty”.
„(...) nasze
życie to w końcu tylko ładnie opakowane dobro nietrwałe”.
„Pierwsza osoba
liczby pojedynczej” i moje pierwsze literackie spotkanie z
Haruki Murakamim, autorem wielu bestsellerów książkowych,
tekstów zaliczanych już do światowego kanonu literatury pięknej.
Sądząc po liczbie pozycji książkowych jego autorstwa wydanych w
samej Polsce, uznać go również należy za bardzo płodnego
literacko pisarza, który w swym twórczym cv posiada powieści,
opowiadania, eseje, a także literaturę faktu. Wszystkie one cechuje
bogata poetyckość, symbolika, tajemniczość, obrazowość, magia.
Przynajmniej tak należy sądzić po lekturze notek biograficznych,
recenzji, analiz poświęconych osobie i dorobkowi literackiemu
Murakamiego.
Czy potwierdza to eksploracja jego twórczości na
przykładzie zbioru opowiadań „Pierwsza osoba liczby
pojedynczej”? Wspomnę, że opierając się na czytelniczych
opiniach dzieł Murakamiego, oczekiwałam po nim literatury
głębokiej, prawdziwie otulającej pięknem przekazu, wkradającej
się w utajone zakamarki umysłu i poruszającej duszę.
Rzeczywistość nie dorównała jednak wyobrażeniom, przyniosła
bowiem dużą dawkę rozczarowania okraszoną niewielką ilością
literackiej słodyczy. „Pierwsza osoba liczby pojedynczej”
odzwierciedla z pewnością cechy typowe dla Murakamiego, można by
nawet na podstawie zaczerpniętych w tym przedmiocie informacji
stwierdzić, że zbiór ten jest wzorcowy do badań i analiz jego
twórczości. Składa się on z ośmiu opowiadań, w których
odnajdziemy realizm magiczny i symbolikę, rozważania o przeszłości
i liczne odnośniki biograficzne, wspomnienia o kobietach,
miłościach, w tym tych nieosobowych, tj. baseballu i muzyce. Ta
ostatnia zyskuje nawet status jednego z głównych bohaterów
zbioru, w tym opowiadania „Karnawał” nawiązującego w
swym tytule do utworu fortepianowego Roberta Schumanna. Nie bez
powodu właśnie o tym tekście Murakamiego wspominam i chcę się
przy nim zatrzymać. Opowiadanie w swej fabule nie przynosi nic
zaskakującego, ot wspomnienie o pewnej kobiecie, z którą połączyła
autora przyjaźń będąca następstwem ich wspólnego umiłowania
muzyki klasycznej. Zmieszanie, czy może nawet rodzaj zażenowania,
spowodowały natomiast rozważania autora na temat kobiecej brzydoty.
Po pisarzu formatu Murakamiego spodziewać się zasadnym było
umiejętnego i niezwykle delikatnego sposobu ujmowania tego aspektu
urody kobiecej. W mojej opinii z przyjętej dosłowności autora
wyziera natomiast niestosowność, która wzbudza niesmak i
dyskomfort. Odczucia tego nie jest w stanie spłycić przyznanie
racji stwierdzeniu, że z czytelniczej perspektywy umiejętność
wzbudzania skrajnych wręcz emocji jest zapewne cechą mile widzianą.
Cenniejszą wydaje się być jednak umiejętność dostosowania i
literackiego wyważenia.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu za przekazanie egzemplarza książki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz