poniedziałek, 5 kwietnia 2021

„Pierwsza osoba liczby pojedynczej” Haruki Murakami (Wydawnictwo MUZA)

Śmierć marzeń jest w pewnym sensie smutniejsza niż śmierć żywej istoty”.

(...) nasze życie to w końcu tylko ładnie opakowane dobro nietrwałe”.

Pierwsza osoba liczby pojedynczej” i moje pierwsze literackie spotkanie z Haruki Murakamim, autorem wielu bestsellerów książkowych, tekstów zaliczanych już do światowego kanonu literatury pięknej. Sądząc po liczbie pozycji książkowych jego autorstwa wydanych w samej Polsce, uznać go również należy za bardzo płodnego literacko pisarza, który w swym twórczym cv posiada powieści, opowiadania, eseje, a także literaturę faktu. Wszystkie one cechuje bogata poetyckość, symbolika, tajemniczość, obrazowość, magia. Przynajmniej tak należy sądzić po lekturze notek biograficznych, recenzji, analiz poświęconych osobie i dorobkowi literackiemu Murakamiego.

Czy potwierdza to eksploracja jego twórczości na przykładzie zbioru opowiadań „Pierwsza osoba liczby pojedynczej”? Wspomnę, że opierając się na czytelniczych opiniach dzieł Murakamiego, oczekiwałam po nim literatury głębokiej, prawdziwie otulającej pięknem przekazu, wkradającej się w utajone zakamarki umysłu i poruszającej duszę. Rzeczywistość nie dorównała jednak wyobrażeniom, przyniosła bowiem dużą dawkę rozczarowania okraszoną niewielką ilością literackiej słodyczy. „Pierwsza osoba liczby pojedynczej” odzwierciedla z pewnością cechy typowe dla Murakamiego, można by nawet na podstawie zaczerpniętych w tym przedmiocie informacji stwierdzić, że zbiór ten jest wzorcowy do badań i analiz jego twórczości. Składa się on z ośmiu opowiadań, w których odnajdziemy realizm magiczny i symbolikę, rozważania o przeszłości i liczne odnośniki biograficzne, wspomnienia o kobietach, miłościach, w tym tych nieosobowych, tj. baseballu i muzyce. Ta ostatnia zyskuje nawet status jednego z głównych bohaterów zbioru, w tym opowiadania „Karnawał” nawiązującego w swym tytule do utworu fortepianowego Roberta Schumanna. Nie bez powodu właśnie o tym tekście Murakamiego wspominam i chcę się przy nim zatrzymać. Opowiadanie w swej fabule nie przynosi nic zaskakującego, ot wspomnienie o pewnej kobiecie, z którą połączyła autora przyjaźń będąca następstwem ich wspólnego umiłowania muzyki klasycznej. Zmieszanie, czy może nawet rodzaj zażenowania, spowodowały natomiast rozważania autora na temat kobiecej brzydoty. Po pisarzu formatu Murakamiego spodziewać się zasadnym było umiejętnego i niezwykle delikatnego sposobu ujmowania tego aspektu urody kobiecej. W mojej opinii z przyjętej dosłowności autora wyziera natomiast niestosowność, która wzbudza niesmak i dyskomfort. Odczucia tego nie jest w stanie spłycić przyznanie racji stwierdzeniu, że z czytelniczej perspektywy umiejętność wzbudzania skrajnych wręcz emocji jest zapewne cechą mile widzianą. Cenniejszą wydaje się być jednak umiejętność dostosowania i literackiego wyważenia.


Bardzo dziękuję Wydawnictwu za przekazanie egzemplarza książki :)












 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz