niedziela, 17 marca 2019

„Szkarłatna głębia” Krzysztof Bochus (Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA)

Polski rynek wydawniczy przyzwyczaił nas w ostatnich latach do ekspansji literatury z gatunku kryminał. Coraz więcej jest piszących oraz czytających powieści z tego zakresu. Coraz intensywniej powieść kryminalna ewoluuje wykształcając nowe jej odmiany. Perełkę stanowi jednak nadal kryminał retro. Być może powodem takiego stanu rzeczy jest potrzeba znajomości przez pisarza nie tylko historii, ale i składających się na klimat epoki, w której chce osadzić fabułę swojej powieści, stosunków społecznych, kulturowych, politycznych, ekonomicznych. Jednym z nielicznych (nadal) autorów działających twórczo w tym zakresie jest Krzysztof Bochus, twórca serii kryminalnej z Christianem Abellem w roli głównej. „Szkarłatna głębia” jego autorstwa, czyli trzecia już część przygód radcy kryminalnego, przenosi nas w lata 30-te XX wieku na tereny Pomorza (w szczególności do Wolnego Miasta Gdańska i na obszary Mierzei Wiślanej). To właśnie tam Christian Abell stanie przed zadaniem rozwikłania zagadki śmierci dwóch członków wspólnoty mennonickiej.
Autor wykaże się przy tym wiedzą historyczną, znajomością realiów epoki dwudziestolecia międzywojennego, a także (może przede wszystkim) wiedzą religioznawczą, w stopniu budzącym w czytelniku ogromny szacunek. Można by wręcz rzec o książce Bochusa, być może z lekką nadgorliwością, że jest to „lekcja” historii w nowej odsłonie. Nie można przy tym pominąć milczeniem zbyt wielu literówek, które wkradły się do tekstu powieści. Zbyt duża ich ilość bowiem nie pozwala potraktować tego jako chochliki literackie, ale niestety jako słabą korektę teksu. Powracając jednak do meritum recenzji... Sprawa, z którą zetknie się tym razem Abell, okaże się być o tyle skomplikowana, że morderstwa (w ilości 2) dotyczyć będą przedstawicieli niezwykle hermetycznej i konserwatywnej grupy religijnej, nieufnej i niechętnej wobec „obcych”, zamkniętej przed światem zewnętrznym. Paradoksalnie ten konserwatyzm właśnie, narzucony rygoryzm moralny staną się podwaliną wewnętrznych animozji, których skutkiem będzie zbrodnia. Bogobojność, żarliwość religijna (żeby nie powiedzieć fanatyzm religijny), pozorna dyscyplina wspólnotowa, okażą się być jedynie fasadą skrywającą hipokryzję środowiska mennonickiego... „sprzeciw budziła archaiczna, ich zdaniem, polityka zamknięcia wspólnoty przed światem zewnętrznym. Uznali, że cztery wieki odosobnienia wystarczą. Odrzucali mennonicki pacyfizm, chcieli robić kariery w urzędach i armii”. Po raz kolejny zatem to, co stanowiło doktrynę religijną, okazało się być zwodnicze, groźne dla fundamentu religii. Tym razem jednak doprowadziło do zbrodni, a więc pociągnęło za sobą najcięższy gatunkowo skutek.
Jak wspomniałam, Krzysztof Bochus opowiadając kolejną historię kryminalną, wykazał się wieloaspektową wiedzą na temat międzywojnia. To jednak nie wszystko. Śledząc tok prowadzonego śledztwa dowiadujemy się również co nieco z zakresu historii kryminalistyki. Uściślając: metod kryminalistycznych. Zaskakuje zapewne czytelnika fakt jak ubogimi metodami prowadzenia śledztwa dysponował ówczesny aparat policyjny. Dość stwierdzić, iż metoda daktyloskopijna była dopiero w sferze nazwijmy to prac badawczych. Śledczy swoje ustalenia opierali głównie na napotkanych na miejscu zbrodni widocznych (!) śladach, pozostawionych przedmiotach, zeznaniach świadków, opiniach lekarzy sądowych... Na tej podstawie budowano tezę, którą scalano metodą dedukcji i logicznego myślenia.
„Szkarłatna głębia” jest więc literackim kolażem historii, religioznawstwa, kryminalistyki... i fikcji literackiej. Może zatem powieść ta zainteresować nie tylko czytelników lubujących się stricte w zagadkach kryminalnych, ale również amatorów innych gatunków literackich, a może po prostu koneserów dobrej książki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz