„Jak
by się pan poczuł, gdyby ktoś zainspirowany pańską poezją
popełnił zły czyn?”.

Zanim
przejdę do jej oceny, przedstawiam Claire Wright: główną
bohaterkę „W
żywe oczy”,
aktorkę, zawodową uwodzicielkę mężczyzn... To właśnie ona
zostaje wplątana w morderstwo żony jednego z „obiektów” swoich
działań, morderstwo stanowiące punkt wyjścia w najnowszej
powieści Delaneya.
Najpierw morderstwo, potem rola główna (jak
przystało w końcu na aktorkę) w zaplanowanej z dużą precyzją
operacji policyjnej – prowokacji mającej na celu ujęcie
prawdziwego sprawcy zbrodni: „(...)
to jest rdzeń twojej postaci (…) SŁABOŚĆ, która go
przyciągnie. NAIWNOŚĆ przemawiająca do jego potrzeby kontroli.
URAZ odwołujący się do jego instynktu drapieżcy. SKRYTOŚĆ
pobudzająca jego zaciekawienie...”.
Claire ma przy tym do spełnienia,
prócz
„bycia” przynętą” i główną aktorką gry psychologicznej
Delaneya, zadanie „bycia” dla czytelnika przewodnikiem po jej
specyficznych, momentami mętnych meandrach. A element psychologiczny
jest w tej powieści jednym z ważniejszych, o ile nie
najważniejszym. Mówiąc bowiem o mętnych meandrach gry mam na
myśli pewną trudność w nazwaniu sposobu prowadzonej narracji.
Czytelnik ma bowiem wrażenie, ze przypomina ona w jakimś stopniu
umysł psychopaty: rozbiegany, niezrozumiały... Autor w niezwykły
sposób manipuluje odbiorcą, zwodzi go, zaskakuje w dociekaniach i
próbie logicznego powiązania fragmentów układanki i ujawnieniu
mordercy. W efekcie w newralgicznych momentach jest on zaskakiwany
zwrotami akcji niszczącymi gwałtownie wypracowane teorie. Za każdym
razem pojawia się konsternacja, zdumienie, ale i ożywienie. Praca
bowiem nad rozwiązaniem zagadki zaczyna się od nowa. Temu
syzyfowemu wysiłkowi towarzyszy przy tym nieustanne napięcie,
ciekawość i niecierpliwość co do finału powieści. Emocje te
potęgują zwroty akcji zmuszając czytelnika do angażowania się
ciągle na nowo w rozpracowaniu zagadki kryminalnej. Towarzyszy temu
ciężka i mroczna atmosfera powieści uzyskana poprzez liczne
odwołania do twórczości jednego z najbardziej ekscentrycznych,
tajemniczych i kontrowersyjnych poetów, Charles'a Pierre'a
Baudelaire'a.
Wielokrotnie cytowane „Kwiaty
zła” jego
autorstwa stanowią oś powieści Delaneya. Zafascynowanie ich
dekadencją staje się przyczyną i schematem zbrodniczego działania
sprawcy morderstw, działania spełniającego kryteria do nazwania go
psychopatycznym: „(...)
Claire, tu chodzi o coś znacznie więcej niż schwytanie mordercy
Stelli Fogler. Tu chodzi o przyskrzynienie psychopaty (...)”.
Delaney
nie zadowala się zatem sięgnięciem w swej powieści do pospolitego
(rozumianego jako klasycznego) schematu: dobry - zły charakter. Ten
zły charakter bowiem przekracza granice rozumienia zła, przekracza
swoistą „przeciętność” i konwencjonalność. Przeraża, ale i
intryguje...
Dziękuję
Wydawnictwu Otwarte za przekazanie egzemplarza książki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz