Magdalenę
Witkiewicz trochę już znam i lubię. Alka Rogozińskiego zaczęłam
poznawać. Tym bardziej byłam ciekawa ich debiutu pisarskiego jako
duetu. Myślę, że w kwestii tej ciekawości nie byłam odosobnionym
przypadkiem … :)

Ale
wracając.
Pani
Wiesia. To jej postać sprawia, że czytając „Pudełko z
marzeniami” mamy wrażenie kontynuacji „Pracowni dobrych
myśli” Magdaleny Witkiewicz. Stwierdzenie to można
potraktować jako esencję całej recenzji. Zagłębiając się
bowiem w lekturę „Pudełka z
marzeniami”, mając na uwadze ciekawość debiutu
Witkiewicz-Rogoziński, zajmująca była kwestia umiejętności
rozróżnienia, czy też wyszczególnienia stylu pisarskiego każdego
z autorów. Czy też prościej: umiejętność wskazania wątków
powieści, fragmentów książki napisanych przez każdego z autorów.
Zaskoczeniem dla mnie była niemożność dokonania takiego
rozróżnienia. W pierwszym odruchu uznałam to za atut
powieści. Z perspektywy współautorstwa książki można by nawet
powiedzieć, że to jej najważniejszy atut. Oznaczał by on bowiem
pewną kompletność, dopełnienie literackie autorów. Z dalszej
perspektywy jednak stwierdziłam dominantę stylu Magdaleny
Witkiewicz. W efekcie odnosi się wrażenie, że „Pudełko z
marzeniami” to kolejna pozycja w twórczości autorki. Brak
jest natomiast specyfiki Alka Rogozińskiego, jego stylu, humoru. Co
prawda czytamy na okładce książki, że „„Pudełko z
marzeniami” to przewrotna i zaskakująca komedia romantyczna
(...)”. Bądź, co bądź jednak Alek Rogoziński jest twórcą
kryminałów i takiego wątku można było się spodziewać w
lekturze. Przynajmniej, ja się tego spodziewałam. A wątek
kryminalny to zbrodnia, tajemnica, przestępca, detektyw... Niestety,
próżno tego szukać w „Pudełku z marzeniami”. Mamy co
prawda postać pewnego strażaka - Cezarego i próbę podstępnego
zagarnięcia kamienicy, w której „dzieje się” akcja powieści.
W moim odczuciu to jednak za mało, by móc mówić tu o wątku
kryminalnym. Z całą pewnością natomiast o powieści tej można
mówić jako o „przewrotnej i zaskakującej komedii romantycznej”.
Czytelnik odnajdzie w niej bowiem końską dawkę humoru, zwłaszcza
tego najbardziej oczekiwanego, humoru sytuacyjnego. A jak dodam, że
jego „autorami”, najbardziej paradnymi, najzabawniejszymi, jest
dwójka małych brzdąców... Czy trzeba lepszej reklamy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz