
„Trup
na plaży i inne sekrety rodzinne” to debiut „kryminalny”
Anety Jadowskiej. Autorka bowiem znana jest już dobrze miłośnikom
literatury fantasy. Choć mówienie o tej akurat powieści jako o
kryminale sensu stricto jest w moim odczuciu odrobinę na wyrost.
Faktem jest, że mamy w niej element tajemnicy, mamy śledztwo
policyjne i tytułowego trupa. Jednak z uwagi na specyfikę tej
właśnie zagadki kryminalnej można by powieść Anety Jadowskiej
określić raczej jako powieść obyczajową z wątkiem socjologiczno
– kryminalnym. Wspomniana „zagadka kryminalna” nie jest bowiem
typowa. No właśnie. Ociera się ona o problem, który raczej nie
występuje często w kręgu literatury kryminalnej, czy też
literatury ogółem.. Dotyczy on bowiem zjawiska przemocy domowej.
Tematu zatem niezwykle aktualnego, ale będącego w dalszym ciągu
tematem tabu. Myślę, że z tego właśnie powodu należą się
autorce szczere wyrazy uznania. Wkraczając bowiem do grona pisarzy
kryminalnych sięga po temat rzadki i mało „popularny”, jeśli
można o nim w ogóle mówić w kategoriach popularny –
niepopularny. Szczerze przyznam, że cieszą mnie takie próby
sięgania po coś ”nowego”, próby zaskoczenia czytelnika.
Kibicuję mocno takim autorom i takim pomysłom. W mojej
opinii, mimo „wagi ciężkiej” problemu, jest to ożywcze dla
całego gatunku literackiego.
Powieść
czyta się zaskakująco dobrze. Aneta Jadowska ma wypracowany już,
treściwy styl pisarski i na pewno nie jest on bezbarwny, przegadany.
Olbrzymi plus należy się autorce za stopniowe rozwijanie wątku
kryminalnego. Za stopniowanie napięcia i ekscytacji. Czytelnik
bowiem aż do samego finału powieści nie domyśla się rozwiązania
„zagadki kryminalnej”. Autorka umiejętnie zwodzi czytelnika.
Snuje teorie, domniemania, by w efekcie skutecznie go zaskoczyć.
Dodatkowym atutem jest sposób przedstawienia przez autorkę relacji
rodzinnych głównej bohaterki – ciepłych, troskliwych, oddanych,
łamiących stereotyp, że „z rodziną najlepiej wychodzi się na
zdjęciu...”.
Dokonując
oceny przedmiotowej powieści nie sposób nie wspomnieć o projekcie
graficznym okładki (autorstwa Magdaleny Babińskiej) przywodzącym
na myśl kadr z kreskówki: duża filiżanka i oparta o nią łyżeczka
– basen i pomost, a w niej (w nim) pływająca postać topielca i
przepasające ją taśmy policyjne. I jeszcze jeden element: krówka
„Garstka z Ustki”. Może mniej rzucający się w oczy, ale
nawiązujący (jak reszta projektu okładki) do treści powieści.
To wszystko w kolorach turkusu, popielu, czerni i
żółci..., kolorach plaży i morza... Główny element okładki,
czyli filiżanka z zarysem ludzkiej postaci, powtarza się na kartach
powieści. Otrzymujemy w ten sposób pewną kompatybilną całość:
połączenie tekstu i grafiki. To w zestawieniu z dość lekkim
klimatem powieści stanowi doskonałą propozycję czytelniczą do
zabrania na urlop nad morze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz