Hate (ang.), hass (niem.), odio
(hiszp.), 仇
(chin.), ненависть
(ros.)... Jak byśmy nie napisali, oznacza
to samo: „nienawiść”.
W każdym języku świata znajdziemy jego odpowiednik. Nawet w tym
najbardziej współczesnym, najpowszechniej znanym i najczęściej
stosowanym: języku świata wirtualnego... HEJT... Mowa nienawiści...
Kuriozalnie czasem lepiej znana niż język ojczysty...
W
artykule tym nie będę zajmowała się pochodzeniem etymologicznym
słowa „hejt”.
Nie jest to bowiem praca naukowa. Dla osób znających jednak język
angielski łatwo spostrzec, że to właśnie z tego języka wywodzi
on swój „rodowód”. Angielskie hate
czytamy
przecież
hejt... Proste
słowo oznaczające niestety groźne zjawisko niosące ze sobą
skomplikowany ładunek emocjonalny. Bo hejt jak wspomniałam, to mowa
nienawiści przyjmująca różne formy, od słowa po obraz. To język
pogardy, frustracji, złości, agresji skierowany przeciwko jednostce
lub nawet całej społeczności. Powód? Nic prostszego... Inna
narodowość, religia, poglądy polityczne, orientacja seksualna,
płeć... Cokolwiek... Można by rzec: każdy powód jest dobry by
nienawidzić. Pozorna anonimowość w przestrzeni wirtualnej temu
sprzyja. Skoro nikt nie wie kim jestem, mogę więcej. Mogę
bezkarnie poniżać, opluwać, obrażać, obrzucać błotem. Tak
myśli być może, bo nie chcę generalizować, większość
hejterów. Złość pomnaża złość dając przy tym chwilowe
wyzwolenie ze złych emocji. Samolubne i egoistyczne, ale i – tu
nie boję się użyć mocnego stwierdzenia – zbrodnicze działanie.
Hejt bowiem to działanie jednego człowieka (hejtera) skierowane
przeciwko drugiemu (ofiara hejtu). O ile ofiarą hejtu jest
społeczność, o tyle wydaje się być łatwiejsze wspólne
działanie przeciwko jego skutkom. Inaczej jednak, gdy nienawiść
skupia się na jednostce. Wstyd, zaniżenie samooceny, strach,
niepewność, wyobcowanie, nieufność. Skutki hejtu można by
mnożyć. W najlepszym przypadku ofiara hejtu, korzystając z pomocy
najbliższych lub
też osób zajmujących się zawodowo niesieniem pomocy tego typu
osobom, jest w stanie z nimi sobie poradzić. W najgorszym... No
właśnie. W wielu wypadkach bowiem efektem internetowej nagonki jest
samobójcza śmierć osoby wobec której była ona prowadzona. Czy
w tym kontekście moje stwierdzenie, że hejt to zbrodnicze
działanie, jest stwierdzeniem przesadzonym?
… I LITERACKA ODPOWIEDŹ EMILY
GIFFIN NA ZJAWISKO HEJTU
Skalę
problemu hejtu zdają się dostrzegać coraz liczniejsi.
Przedstawiciele organizacji walczących z rasizmem, nietolerancją,
nienawiścią, przemocą nie są już odosobnieni w swym działaniu.
Coraz częściej o hejcie, w szczególności w kontekście jego
konsekwencji, mówią politycy, osoby ze świata nauki,
przedstawiciele szeroko pojmowanej kultury i sztuki, w tym
literatury. To prawdopodobny efekt galopującego wzrostu liczby
przypadków śmierci samobójczych coraz młodszych osób. Bo śmierć
małoletnich szokuje najbardziej. Coraz szersze grono ludzi
świadomych zagrożenia płynącego z hejtu poniekąd cieszy. Im
więcej osób bowiem o tym mówi, zwłaszcza osób będących
autorytetami w swych środowiskach, tym większa szansa dotarcia do
liczniejszych odbiorców. I w tym miejscu zwrócę swoje myśli
ku kręgom literatury. Bo czyż nie literatura właśnie, obok
środków masowego przekazu, jest silnym środkiem wywierania wpływu
i budulcem samoświadomości społecznej? Coraz więcej osób pisze,
coraz więcej osób czyta, coraz więcej osób dyskutuje o
literaturze... Środowisko to coraz mniej jest hermetyczne. Tworzy
się sukcesywnie pole pozytywnego i mądrego oddziaływania na opinię
publiczną. Fakt ten dostrzegają raz za razem kolejni pisarze
podejmując się w swej pracy tematów kontrowersyjnych, trudnych,
wstydliwych. Pisanie o nich przestaje być rozpatrywane jako akt
odwagi w myśleniu inaczej niż ogół, a staje się powszechnym
narzędziem kształtowania mentalności społecznej.
Emily
Giffin – prawniczka, pisarka, autorka bestsellerów, która zdaje
się doskonale rozumie wskazaną powyżej rolę literatury. Jej
najnowsza powieść „Wszystko, czego pragnęliśmy”
(wydana
nakładem Wydawnictwa Otwartego)
to literacki głos (można by rzec wzorcowy) w przedmiocie rasizmu,
przemocy seksualnej wobec kobiet, no i wreszcie hejtu. U Giffin
granice tych zjawisk płynnie się przenikają, a wskazana ich
kolejność (rasizm, przemoc, hejt...) nie jest przypadkowa. To
właśnie nienawiść na tle rasowym znalazła się u podstaw
historii nastoletniej Lyli Volpe, głównej bohaterki „Wszystko,
czego pragnęliśmy”. Emily
Giffin stworzyła jej postać by przedstawić mechanizm hejtu (choć
nie tylko), jego przyczyny i skutki. To jakby literacka odpowiedź
autorki na jeden z wielu mało pochlebnych skutków rozgrywającego
się na naszych oczach skoku cywilizacyjnego świata. Bo przecież
internet, telefonia komórkowa... Dla wielu jest to już czymś
oczywistym, czymś naturalnym, czymś codziennym..., zwłaszcza dla
najmłodszych. Emily Giffin jako wnikliwy obserwator świata na tę
ostatnią kwestię zwraca uwagę wprost „(...)
dyskutowaliśmy również o dzieciach w ogóle. O tym, jak chowają
się za telefonami, pisząc do siebie rzeczy, których nigdy nie
powiedziałyby komuś w twarz – nieprzyjemne, wulgarne lub po
prostu bezczelne”. Refleksja
ta mogłaby stanowić samodzielną, sumaryczną definicję hejtu.
Emily Giffin ją jednak rozwija przeprowadzając szeroką wiwisekcję
zjawiska.
„(...)
Błyskawicznie wyłowiła telefon z torebki od Chanel, odnalazła
wiadomość i wyświetliła zdjęcie na pełnym ekranie. (…) W
pierwszej chwili w oko rzuciła mi się jedynie leżąca na wznak na
łóżku dziewczyna, raczej ubrana, a w każdym razie na pewno nie
naga (…) Ale przypatrzywszy się uważniej, dostrzegłam detale.
Krótka czarna sukienka nastolatki była zadarta i przekrzywiona (…)
Dziewczyna miała lekko rozchylone uda. Łydki zwisały z łóżka,
bose stopy prawie dotykały podłogi. Ze stanika wystawała lewa
pierś, z sutkiem włącznie (…) dostrzegłam (…) także słowa
wstawione na tle łóżka (…) „Wygląda na to, że dostała
zieloną kartę”. Tak właśnie
się to zaczęło. Impreza, wypita zbyt duża ilość alkoholu,
zrobione „dla żartu” zdjęcie, które zaczyna żyć własnym
życiem. Typowe, można by rzec schematyczne działanie.
Młoda, ładna
dziewczyna staje się „atrakcją”, obiektem niewybrednych
komentarzy, złośliwości, obelg, a że ma
korzenie po części latynoskie...
Dla wielu to wystarczy. „Codziennie przesyłała mi
zrzuty ekranu z toczących się w sieci dyskusji, często
zawierających zasłyszane plotki: że Lyla była całkiem naga, ze
Finch dosypał jej coś do drinka, że uprawiali seks. Historia z
każdą chwilą stawała się coraz bardziej pieprzna”.
Maszyna poszła w ruch. Rozpoczął się proces trudny do
zatrzymania, a jego kierunki trudne do przewidzenia. Lyli się jednak
udało. Dzięki pomocy innych osób poradziła sobie z tym, co ją
spotkało. Jak sama przyznała, „(...) to była niezła
wprawka do prawdziwego życia. Zapamiętałam z niej, że w każdej
sytuacji, choćby nie wiem jak trudnej, zawsze da się znaleźć
pozytywy – oraz dobrych ludzi (...)”.
Lyla okazała się być silną osobą, która na swej drodze spotkała
w odpowiednim czasie równie silnych sprzymierzeńców. Emily Giffin
nie oszukuje jednak rzeczywistości. „Znalazłam u niego
pełno takich zdjęć z różnymi dziewczynami. (…) Miał nawet
filmy. Nasze sekstaśmy (...)”.
Lyla nie była bowiem odosobnionym, pojedynczym przypadkiem. W
przeciwieństwie jednak do niej, nie wszyscy byli w stanie zmierzyć
się ze swoim strachem, wstydem, poniżeniem, decydując się na
najtragiczniejsze rozwiązanie... „zaczynam się
zastanawiać, czy wybór Polly był celowy: cios wymierzony rodzicom,
na których w kryzysowym momencie nie mogła liczyć. A może (…)
Polly kocha ich tak bardzo, że wolała umrzeć, niż dać im powód
do wstydu?”. Emily Giffin
wskazuje tutaj na ogromne znaczenie najbliższych osób dla ofiary
hejtu. W pierwszej kolejności oczywiście rodziców. Ich pomoc i
wsparcie, nie zaś próby oceny i krytyka nie tyle mogą, co mają
znaczenie w poradzeniu sobie z zaistniałym problemem. A może być
on szczególnie dotkliwy dla najmłodszych, dopiero co kształtujących
swoje relacje z otoczeniem, z rówieśnikami, uczących się bycia
jednostką społeczną. A czyż razem
nie jest łatwiej przejść przez hejterskie piekło? Pozostawiam to
pytanie bez odpowiedzi, bo wydaje się być ona oczywista.
#JaTeżCzytamGiffin
#BlogujęNieHejtuję
#WeźNieHejtuj
#StopHejt
#MeToo
#WykorzystujKsiążkęNieCzłowieka
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJest mi niezwykle miło. Cieszę się bardzo, że komuś moje przemyślenia przypadły do gustu :)
Usuń