Można powiedzieć, że
to kultowa pozycja z kanonu polskiej literatury kobiecej. Na jej
temat wyrażono już wiele opinii, napisano wiele recenzji i być
może moja nie wniesie nic odkrywczego. Przyznać się wpierw jednak
muszę, że „Poczekajka” stanowi pierwszą pozycję z
bogatej twórczości Katarzyny Michalak, której postanowiłam się
„przyjrzeć” i już teraz wiem, że nie ostatnią.
Ale od początku...
„Poczekajka”
to opowieść... o miłości, marzeniach i magii. Taką zapowiedź
niesie ze sobą okładka książki. Tak, tak. Miłości, marzeniach i
magii. Jest to historia Patrycji – młodej weterynarz, która
pomimo pracy w warszawskiej lecznicy weterynaryjnej i gwarancji
stabilności materialnej ze strony swojej matki – wpływowej
prawniczki, postanawia pójść za głosem serca, za marzeniami,
porzuca to, co znajome i wychodzi naprzeciw temu, co niewiadome.
Przyjmuje pracę lekarza weterynarii w zamojskim zoo, zamieszkuje w
podupadającym starym domu w tytułowej Poczekajce, zraża do siebie
miejscową panią sklepikarkę, doświadcza nieufności lokalnej
społeczności, ale i ….. znajduje swojego Amre.... A wszystko to
doprawione szczyptą magii. I to dosłownie. Śledząc losy
przesympatycznej pani doktor spotykamy bowiem również...
czarownice, a jak czarownice, to i muszą być... zaklęcia... Ale
to nie wszystko. Lektura „Poczekajki”, to również
niewątpliwa przyjemność spotkania barwnego korowodu fantastycznych
postaci drugoplanowych, z których nie sposób nie wymienić Plamy –
dobrodusznego księdza zielarza, czy też przeuroczego Dziadka
Aureliusza, który jak nic przywołuje w pamięci Droselmajera z
filmu Jana Jakuba Kolskiego „Serce serduszko” wykreowanego
przez niezrównanego Franciszka Pieczkę. Nie zdradzając za dużo
nie sposób jednak nie wspomnieć o zwierzęcych bohaterach powieści.
Przez korowód fantastycznych postaci drugoplanowych rozumiem bowiem
nie tylko bohaterów „ludzkich”, ale i „zwierzęcych”.
I tak mamy na przykład Pandę-psa, kota Kulkę, żyrafę
Matyldę, czy też krowę „Wiedźmę”. Jednym słowem zwierzaki –
cudaki, rozczulające i bawiące do łez. Bo jak tu zachować
opanowanie, gdy czytamy na przykład takie słowa: „Panda-pies
ma się dobrze, pani Patrycjo – zapewnił – Z upodobaniem poluje
na moje kury, a gdy uda jej się jakąś złapać, a rzadko się
udaje, przynosi, kładzie pod nogami i śmieje się całym pyskiem,
jakby mówiła: „Zobacz, jakie toto fajne, jak szturchniesz nosem,
to tak śmiesznie zaczyna uciekać, no zobacz””, czy
też „Zawsze myślała, że wąż to taka rurka pusta w
środku, a tu proszę: ma i tchawicę, i przełyk. Całkiem podobny
do rozciągniętego na parę metrów jamnika, któremu odjęło łapy.
Ciekawe, jak się toto leczy...”.
Jest to zatem pełna
humoru i ciepła powieść obyczajowa dla każdego. Znaleźć
w niej można bowiem elementy powieści kryminalnej (mamy
próbę zabójstwa, podpalenie, otrucie...), fantastycznej (bo jak
inaczej określić wątek czarownic, sabatu, zaklęć...), dramatu
(historia Janeczki...), czy też romansu (poszukiwanie tego jedynego,
poszukiwanie Amre...). Na kolejnych stronach książki doświadczamy
umiejętnego przeplatania świata rzeczywistego ze światem czarów
i magii. Dzięki takiemu zabiegowi „Poczekajka” zyskuje
pierwiastek baśniowości. Baśnie natomiast mają to do siebie, że
niosą ze sobą głębsze przesłanie. I tak też jest w tym
przypadku. „Poczekajka” to bajka z morałem. Katarzyna
Michalak snując swoją opowieść przypomina o czymś
ważnym, choć być może nie najważniejszym w życiu, o potrzebie
realizowania siebie, swoich ideałów i marzeń. Uczy dystansu do
tego, co nas otacza, dystansu do rzeczy trudnych, z którymi
przychodzi nam się zmierzyć, a które urastają niekiedy do rangi
problemów nie do rozwiązania. Uczy, że wystarczy mieć wiarę i
odwagę, a życie może stać się bardziej magiczne. „Bądź
wierna. Idź”. Zaserwowana
przez autorkę mikstura uważona ze szczypty miłości, marzeń
i magii, stanowić może zatem doskonałe antidotum na smutki. Wlewa
bowiem w czytelnika optymizm i energię do działania. Dla
miłośników stworzeń dużych i małych dodam jeszcze, że książka
ta jest wręcz świadectwem empatii autorki do braci mniejszych.
Wyrazem tego jest sposób kreowania postaci bohaterów zwierzęcych:
z czułością, serdecznością, zrozumieniem. To wszystko świadczy
o niezwykłym dystansie autorki do świata ludzi i zwierząt, którego
możemy się tylko uczyć.
Czy można chcieć czegoś
więcej?
Dużo wątków i bohaterów - trochę jestem ciekawa jak autorka to zgrała ze sobą. Z tego co piszesz, wyszło dobrze, ale przyznam, że czytałam tyle skrajnych opinii o prozie tej autorki, że trochę się obawiam sięgnięcia po jakąś powieść. Na pewnie chciałabym sobie jednak kiedyś wyrobić własną opinię i kto wie - może zrobię to przy "Poczekajce"?
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy to wystarczająca zachęta, ale ja łyknęłam "Poczekajkę" w około 12 godzin, a dodam, że byłam złożona grypą, więc moje czytelnicze moce przerobowe były osłabione. Co do wspomnianych przez Ciebie skrajnych opinii... takie "zjawisko" było i jest dla mnie wyznacznikiem, czy warto sięgać po jakąś pozycję książkową. Jak do tej pory im więcej różnicy zdań, tym lepsza była w mojej opinii dana książka :)
OdpowiedzUsuńGrunt to dać sobie szansę wyrobienia własnej opinii, o ile oczywiście książka w ogóle nas interesuje :) Ja tak ogólnie jestem trochę ciekawa prozy Pani Michalak, pewnie dlatego, że dużo się o niej pisze.
UsuńRzeczywiście "Poczekajka" musiała Cię wciągnąć, skoro mimo choroby tak się zaczytałaś :)
Ano będąc nie do końca dyspozycyjną szukałam w swojej biblioteczce czegoś "lekkiego", a jeszcze nieprzeczytanego... I tak zawędrowałam do świata Pani Kasi :) Mam chętkę na jakąś kolejną jej powieść i nawet na półce coś bym znalazła, tylko z czasem jakoś mi nie po drodze :)
OdpowiedzUsuń